LUTNIA SIĘ BAWIŁA. Długo Lutnia narzekała, Aż się wreszcie doczekała- Tej tańcówki co pragnęła, Gdzie się ślicznie ubawiła. Otóż w zeszłą to niedzielę, Wyjechało sanek wiele, Z Lutnią aż do Opalenia Przy dzwoneczku dendolenia. Było śmiechu, było krzyku, Jakby w jarmark w Kurzętniku. Tak się Lutnia rozbrykała, Jakby wielki los wygrała. Prezes zawsze im przodował, Kubeł kawy zafundował – By się trochę pokrzepili, Nim do tańca przystąpili. Miał frasunek z tenorami I basami cholerami, Bo mówili te łajdaki, Że od kawy gniją flaki, Kupić miał im - wyborowy Gdy chce męski chór mieć zdrowy, Zaś kawulę z chróścikami Zjeść miał sopran z altyskami. Oni – chłopy, tęge, zdrowe Chcą mieć na stół wyborowe Trunki, przytem i cygary, Jakie pali Frydrych stary! Bo jak tego nie dostaną, Chodzić śpiewać zaprzestaną!... Prezes aż się zarumienił I pod nosem coś seplenił. (Tylko trochę zrozumiałem) Niech ich diabli usłyszałem. Potem głośniej się odzywa: Gospodarzu! Ćwiartka piwa! Sądek stanął i po chwili Bas z tenorem go - doili. PóĄniej, gdy muzyczka grała, Cała Lutnia tańcowała. Tenorzyści - z altystkami A zaś basy – sopranami. Frydrych w kącie siedział cicho, (Bo tańcować umie licho). I uważał tam na sali, By podłogi nie zarwali – (Bo by Nowe zblachowali, Gdyby w sklepie się kulali). By uniknąć tej blamaży, Prezes gadał kilka razy: By tupanie zaprzestali, Lepiej piosnkę zaśpiewali... Naraz – wszedł miejscowy proboszcz Z czego była wielka radość. Lutnia piosnką go witała Za przybycie dziękowała. Proboszcz wielce ucieszony – Żem przybyli w jego strony – Podziękował Lutni za to I zapraszał już na lato, Bym z nim wspólnie gdzieś jechali I się lepiej zapoznali. Wszyscy na to się zgodzili I niech żyje! Wykrzyknęli. A że koniec był wieczora Do odjazdu była pora.... Więc saneczki zajechały, I śpiewaków znów zabrały – Tak, że w bardzo krótkiej chwili, Wszyscy znowu w Nowem byli.
[D.F. = Dominik Frydrychowski]
Tekst otrzymałem od kapy, gdy go odwiedziłem w miejscu odsobnienia. rudy_ment w maju 2005 r. /pod Słupskiem/