Często zastanawiamy się jak karać złoczyńców, by kara była skuteczna. Na przykład w debacie publicznej zastanawiamy się; czy pijanym kierowcom odbierać prawo jazdy czy odbierać samochód ( na jak długo). Pewnie podobne dylematy mieli ojcowie miasta naszego, gdy planowali ogłosić, że pewien rolnik jest persona non grata w restauracjach i lokalach gospodnich. Poszukano odpowiedniego przepisu (nic to, że z 1903 roku, z innej epoki, innych czasów) i skazano mieszkańca Nowego na prohibicję.
Przyznaję się, że nie wiem dlaczego kara była tak surowa, za jakie wykroczenie. Może jeszcze gdzieś odnajdę ciąg dalszy tej zadziwiającej historii. Obwieszczenie burmistrza podaję tak, jak wydrukowała Gazeta Nowska nr 14 z dnia 2 kwietnia 1938 r.
[b]Obwieszczenie
Podaje się do publicznej wiadomości, że decyzją z dnia 20 marca 1938 r. nr IV-2/36 Zarząd Miejski wydał rolnikowi Janowi Kowalskiemu [nazwisko zmienione] z Nowego ul. Nowy Świat 8 zakaz przebywania we wszystkich lokalach restauracyjnych i gospodnich na terenie gminy miejskiej Nowe.
W związku z powyższym na podstawie &1 rozporządzenia policyjnego Prezesa Rejencji Kwidzyńskiej z dnia 16 lipca 1903 r. w przedmiocie zapobiegania nadużywaniu napojów alkoholowych (Amtsblatt nr 29 str 276), utrzymanego w mocy art. 113 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 19 stycznia 1928 r. o organizacji i zakresie działania władz administracji ogólnej ( Dz. U. RP nr 80 z 1936 r poz. 555), Zarząd Miejski zakazuje wszystkim właścicielom, dzierżawcom i gospodarzom lokalów restauracyjnych i gospodnich, osobom trudniącym się podawaniem i sprzedażą napojów alkoholowych oraz ich służbie i personelowi pomocniczemu; podawania i sprzedaży ROLNIKOWI JANOWI KOWALSKIEMU Z NOWEGO wszelkiego rodzaju napojów alkoholowych. Nadto zabrania Zarząd Miejski tolerowanie obecności Kowalskiego w wyżej wspomnianych lokalach.
Wszyscy wymienieni obowiązani są wywiesić w swoich lokalach (sklepach) na miejscu widocznym dla publiczności wykaz osób, których dotyczy zakaz podawania i sprzedaży napojów alkoholowych oraz przebywania w lokalach. Wykaz ten zostanie dostarczony przez Zarząd Miejski.
Kto wykroczy przeciw powyższemu zakazowi ulegnie karze aresztu do miesiąca lub grzywny do 1000 zł. Tej samej karze ulegnie kto okaże pomoc Kowalskiemu w nabyciu napojów alkoholowych.
Nowe, dnia 30 marca 1938r. (-) Kuchczyński, burmistrz [/b]
Znalezisko powyższe dedykuję wszystkim korzystającym z naszego portalu; kiedyś władze miasta i gminy dbały o mieszkańców. Ciekaw jestem, co wy na to?
Toruń, 11 maja 2009r. /kapa/
ale, żeby tak zakręcić kurki na amen? Ani powąchać - zakaz wstępu do restauracji, czy można skazać człowieka na całkowitą prohibicję? niech to dnuder, nawet świstać by się nie chciało.....
Nie dalej jak wczoraj mój Stasiulek wrócił z magistratu. Położył teczkę na stole i zamiast jak zwykle wsadzić nos w Gazetę Nowską, to tylko wzdycha.
O, myślę sobie, coś nie tak. I miałam rację. Jak zwykle zresztą.
Mówię o tym Stasiulkowi, a on na to, że w mieście była delegacja z województwa. Nasz burmistrz, jak na dobrego gospodarza przystało, przeszedł z nimi ulicami na ryneczek, skręcił na planty a tu ... leży na schodkach nasz sąsiad. Mało, że leży, to jeszcze na cały głos wyje nikt nam nie zrobi nic, bo z nami Śmigły-Rydz ! i potrząsa pustą butelką. A jeszcze potem wstaje na chwiejnych nogach i proponuje brudzia, bo wszyscy Polakami jesteśmy .
Stasiulek opowiadał, że tak roztrzęsionego burmistrza dawno nie widział. Zaraz po wyjeździe delegacji usiedli we dwójkę w gabinecie. Stasiulek wyszperał rozporządzenia Prezydenta Rzeczpospolitej, które pozwala lokalnym organom państwowym na szczególne działania w trosce o ład i porządek w mieście. Jeszcze tego samego dnia zarząd miasta z burmistrzem Jabłońskim na czele dekretem zabronili człowiekowi wstępu do restauracji. Mało tego, jeśli nawet pojawiłby się on, sąsiad nasz znaczy, gdziekolwiek np. u Borkowskiego, Śliwińskiego czy Pilarskiego, to pod karą grzywny, aresztu albo utratą koncesji nie może zostać tam obsłużony.
Pijanica z tego sąsiada okropna. Nieraz mijając go musiałam nos zatykać, bo tak zlał się wodą kolońską, aby nie czuć było zapachu gorzały. Opowiadała mi kiedyś Joanna, ta z bławatnego na rynku, że rodzina nie chce już spłacać za niego długów, bo tak zapożycza się na wódkę.
Co za wstyd! No, ale żeby aż tak zarządzeniem karać człowieka, to nieludzkie jest. Przecież może pojechać choćby do Grudziądza i tam wypić to, czego w Nowem wypić nie może.
Stasiulek jakby odgadł moje myśli, bo to mądry człowiek jest. Popatrzył tylko na mnie i dodał, że rozmawiał już z Lamparskim, właścicielem autobusu i ostrzegł go, aby lepiej nie przewoził naszego sąsiada.
No coś podobnego, nigdy nic takiego w naszym mieście nie miało miejsca.
Stasiulek siedział przy stole zdenerwowany i bladawy jakiś. Z tych nerwów rozbolał go żołądek. Biedaczyna. Najlepszy w takim przypadku jest kieliszeczek piołunówki. Stasiulek wypił nieco ponad pół karafki tej pysznej wódeczki, bo ból żołądka mocno go trzymał i zaraz usnął na naszej nowej sofie.
Alfred Kapa, wuj mojego Stasiulka, emerytowany porucznik walczący kiedyś u boku Marszałka, zawsze powtarza na spotkaniach rodzinnych, że kodeks oficerski mówi: wolno się upić, ale wszystkie guziki mają być zapięte.
I coś w tym jest.
No bo kieliszeczek nie zaszkodzi a nawet wspomaga trawienie. Tak zresztą też mawia nasz zacny doktor Neumann.
I co by nie było, wuja szanować trzeba a zaleceń lekarskich trzymać się należy.
Stasiulek wstał dzisiaj z boląca głową. Narzeka na ciśnienie.
Zaraz po śniadaniu podałam mu kieliszeczek anyżówki, to mu dobrze zrobi. Dałam mu także do przeczytania mój wczorajszy wpis do pamiętnika. Przeczytał dokładnie i zarządził poprawkę. Ma rację. Taka jestem roztrzepana, że pomyliłam się w nazwisku burmistrza. Jasne, że burmistrz Kuchczyński a nie Jabłoński.
Stasiulek powiedział, że taką sytuację to może kiedyś film polski w kinematografie pokaże. Tego pana nie obsługujemy - to jakaś komedia byłaby chyba. Ten mój Stasiulek to taki mądry i przewidujący człowiek.
Pomysłodawcą dopełnienia nowskich newsów sprzed lat pamiętnikami Florentyny jest Kapa i jemu wielkie, wielkie podziękowania. Nasz Kapa doskonale wie, że historia to zbiór faktów, które nie musiały zajść, jak mawiał Lec. Mam nieodparte przeczucie, że z uśmiechem przywita postać wuja Stasiulka - niejakiego Alfreda Kapę