Sen pana Mariana Raz Marianek po hulance Legł w swem biurze na leżance, A że bardzo był zmęczony, Wnet go objął sen w swe szpony. Śniło mu sie, że nie żyje - Ciało jego w grobie gnije. Duch zaś jego tak zwolniony, Frunął sobie w górne strony. Na księżycu odpoczywał, PóĄniej różne gwiazdy mijał, Aż zmęczony, i to srodze Spoczął znów przy mlecznej drodze. Potem skręcił na lewicę... Nagle trafił na djablicę , Która, gdy go zobaczyła, Tak do niego przemówiła: Co ty robisz tu za dziwy? Przecież jesteś jeszcze żywy! A szpukujesz z takim szykiem, Jakbyś był już nieboszczykiem! - Na to Marian w kucki siada, Do diablicy tak powiada: Jak ja wiem i powiadają, Z piekła diabły uciekają, Skąd na świat nasz przylatują I ludziska srodze psują. A że przez to ludzie giną, Chcą zalepić piekło gliną, By się diabli w nim upiekli I już więcej nie uciekli. - O tem dobrze ja wiedziałam I na ciebie tu czekałam, By ci popsuć, dziadzie stary, Tak szkodliwe nam zamiary. Plemię diabłów by się wściekło, Gdybyś nam zalepił piekło. My o tobie wszystko wiemy, I do piekła nie wpuścimy! Że tam sobie trochę pijesz, I u Borka kogoś zbijesz, Choćby z mordy krew im ciekła, To zasługa nie dla piekła. Bo czyniłeś tak z natchnienia Dla bliĄniego naprawienia... Ni chcę mówić ci tu wiele, Lecz przypomnę, żeś w kościele Był pobożnym i wzorowym, Jakich mało w twojem Nowem. Nawet piecyk zbudowałeś, Dla kościoła darowałeś, Żem ze złości się wnet wściekła! Taka praca nie dla piekła. Takich zdunów nam nie trzeba ! A czy wpuszczą cię do nieba? Mnie już o to łeb nie boli, Czy Piotr święty ci zezwoli, Byś mu świętych pokryjomu Wyprowadzał z niebios domu Samochodem, jak czyniłeś w twojem Nowem. Wywoziłeś Przyjacieli aż do Zblewa, Kopytkowa i Tczewa, Że z radości oniemieli I powtórki znów by chcieli ! A gdy biednych, gdzie ujrzałeś Wszystko dla nich kupowałeś Czy to piwo, czy chodaki, Czy wypchane mięsem flaki. Więc nie z mojej już to winy, Że za takie twoje czyny Nie zobaczysz nigdy piekła! Więc spamiętaj com ci rzekła! Teraz zwrot do mlecznej drogi- A wyciągaj dobrze nogi - Na księżycu odpoczywaj, Tylko rogów mu nie zrywaj. Stamtąd spuść się do Nowego I do cielska wleĄ znów swego. - Gdy wyrzekła to diablica, Skrą splunęła do księżyca A Marianek aż podskoczył, Gdy w jej pysku ogień zoczył. Zrobił zwrot w wskazaną drogę, Wtem – łbem rąbnął o podłogę. Zerwał prędko się na nogi, Ale na łbie miał juz rogi. - Dwa jak pięście wielkie guzy - A stos kafli poszedł w gruzy. (D.F.) Kolejny utwór p. Dominika Frydrychowskiego - pierwodruk Gazeta Nowska nr 42 z 21 paĄdziernika 1933r. Możemy poznać wiele szczegółów z życia naszgo miasteczka w 20-leciu międzywojennym. Jak choćby wzmianka o bójkach u Borka - czyli w restauracji /hotelu/ p. Borkowskiego. Wedle Małego słownika kociewskiego - szpukować - pracować w nocy, hałasować. (s. 101) Miłej lektury - kapa
|