Na miejscu dzisiejszego kościoła pw. św. Maksymiliana stał kościół poklasztorny, który spalił się 25 października 1899 roku. Ze starej świątyni zachowały się jedynie prezbiterium i krypta z 1311 roku, choć ogień strawił trumny ze szczątkami pochowanych tam zakonników i dobrodziejów kościoła. Na szczęście pozostały też informacje o tym, co dokładnie kryła w swoim wnętrzu. Konstanty Kościński w swej książce Franciszkanie i Benedyktyni w Nowem nad Wisłą wydanej w 1906 roku, tak opisuje stan krypty z 1893 roku: Z wnętrza kościoła wiodą - zwykle drewnianemi i na klucz zamkniętymi drzwiami zakryte - schody do sklepu kościelnego, który przeznaczony był na pochowanie dobrodziejów klasztoru i innych zasłużonych osób miasta i okolicy. Do koła ścian napiętrzone są trumny różnej wielkości, niektóre zakryte, po największej części otwarte. Na niektórych są jeszcze czytelne napisy. W trumnach znajduje się mnóstwo trupów, razem około 90; niektóre są dziś jeszcze doskonale zachowane. Między innemi poznać można po ubiorze kapłana, który za życia był dobrej tuszy. U wielu widać jeszcze szczątki ubioru, niekiedy jedwabnej i innej drogocennej materyi. Najlepiej zachował się mężczyzna o kształtnych rysach twarzy w żółty jedwabny kontusz ubrany. Jest też jakaś otyła kobieta, o której utrzymała się tradycya, że była ona dziedziczką Kozielca. Druga, również silnej kompleksyi, leży na innem miejscu. Zachował się też doskonale trup młodego mężczyzny z wklęsłą piersią. W jednej trumnie mieści się dwoje dzieci. Niektóre, przez ząb czasu znacznie uszkodzone, są próżne. Jedna, największa, jest podwójną, ma ładne metalowe okucie i strzępy czerwonego adamaszkowego obicia. Świeże i suche powietrze, do którego się wysokość góry kościelnej przyczynia, sprawiło niezawodnie, że niejeden z nieboszczyków zachował się tak, jakoby by był zabalsamowany. Dziś krypta jest niedostępna. Drzwi do niej zamurowano, dostać się można tam jeszcze przez wejście w podłodze prezbiterium.
IKA |