Towarzystwo Miłośników m. Nowego. (Pro memoria)
Dodane przez dnia Styczeń 01 1970 02:00:00


Największą wadą zapominania jest, to że czasem nosi w sobie pamięć (Borges)


Ostatnio dopadły mnie w różnych bardzo okolicznościach pytania o ToMiNo. Minęło ponad trzydzieści lat od czasów, gdy powstawało tamto Towarzystwo. Nie ma Ąródeł, nie ma dokumentów. Pozostaje pamięć wciąż zapominana, wciąż uboższa, bo odchodzą świadkowie tamtych zdarzeń. Postanowiłem spisać zapamiętane wydarzenia. Może ktoś z czytelników, ówczesnych członków Towarzystwa Miłośników m. Nowego zapamiętał tamte lata inaczej? Pełniej? Liczę na przypomnienia.
To był chyba rok 1973? Jesienią spotkali się w świetlicy ZSD przy ulicy Myśliwskiej ludzie, którym nie obca była kultura i historia miasteczka. Pamiętam, byli to: m.in. Tadeusz Sworowski (dyr. ogólniaka), Mieczysław Płaczek (dyr. ZSD), Jan Piątkowski (dyr. SP), Felicja Kreja, Halina Różańska, Halina Piątkowska, Janina Kempińska, Maria Szwajcer, Franciszek Tylman, Wacław Drewański, Zenon Gurbada(?), Jerzy Targański, Leon Czapiewski, również piszący te słowa.
Zebrani wyrazili wolę powołania Towarzystwa Miłośników m. Nowego jako oddziału Kujawsko – Pomorskiego Towarzystwa Kulturalnego w Bydgoszczy. W zasadzie KPTK skupiało towarzystwa powstałe w miastach powiatowych. Już istniało Towarzystwo Miłośników Ziemi Świeckiej. Powstanie ToMiNo było ewenementem – w jednym powiecie działały dwa towarzystwa kulturalne.
Członkowie Towarzystwa powołali dwie sekcje: kulturalno – oświatową, której przewodniczyła p. Felicja Kreja i sekcję historyczną: na czele której stanął Tadeusz Sworowski.
Zadania, które stawiali sobie członkowie były bardzo proste: ożywić życie kulturalne miasteczka oraz popularyzować historię regionu.
Zebrani wybrali zarząd: prezesem został najmłodszy, Kazimierz Pamuła; wiceprezesem Franciszek Tylman, sekretarzem Halina Różańska, skład zarządu uzupełnili przewodniczący obu sekcji. Główną księgową została p. Teresa Iwaszko.
Bezpośrednią przyczyną powstania Towarzystwa (tak, jak zapamiętałem) były prace remontowe(?) w kaplicy Konopackich, która miała być kotłownią dla planowanego domu kultury, jaki miał mieścić się w kościele poklasztornym. Pamiętam oburzenie, że szczątki ludzkie walały się wśród gruzów wysypywanych z kaplicy. Nie wiem czy było naszą zasługą, że projekt ten nigdy nie został zrealizowany. Na pewno członkowie Towarzystwa często i publicznie mówili o konieczności zagospodarowania Zamku, który pełnił funkcje remizy strażackiej, punktu skupu i niszczał. Wiem, że wówczas zrodził się pomysł opracowania dokumentacji (naczelnik gminy Marian Wild) restauracji Zamku (koniec lat 70tych i początek 80-tych). Ale to już inna historia.
No i zaczęła się działalność. Członkowie płacili składki indywidualne, byli też członkowie zbiorowi: Pomorska Fabryka Mebli, Sp-nia Inwalidów, PUPiK Ruch w Świeciu. Towarzystwo otrzymywało też wsparcie finansowe z KPTK z Bydgoszczy.
Ważniejsze imprezy kulturalne: to przeglądy piosenkarskie,biegi uliczne, konkursy recytatorskie,wystawy i spotkania z pisarzami.
Imprezy sekcji historycznej to cykl artykułów historycznych na łamach Głosu Celulozy , wystawa retrospektywna 200 lat meblarstwa w Nowem , publiczne prezentacje historycznych prac maturalnych.
Każda z tych form wymienionych, przynosi z podświadomości obrazy i anegdoty związane z nimi. Dla poszczególnych imprez należałoby otworzyć oddzielny nawias i spisać to, co podpowiada pamięć.
Dzisiaj tylko jedno przypomnienie: spotkanie ze Zbigniewem Herbertem, który właśnie wrócił z wieloletniej podróży zagranicznej. Gdy tylko dowiedziałem się, że KPTK ma w planach spotkania z autorem Struny światła , Studium przedmiotu - zarezerwowałem takie spotkanie dla naszego Towarzystwa. Odbyło się w klubie miejskim w Rynku. Uczniowie LO recytowali wiersze, poeta odpowiadał na stawiane pytania.
Dlatego tak szeroko rozpisuję się o tym spotkaniu, bo jego finał był niespotykany, a poeta był zaskoczony. Nie tylko prosiliśmy o podpisanie wszystkich jego książek z naszej kolekcji – ale żona Krystyna wręczyła poecie egzemplarz swojej pracy magisterskiej zatytułowanej Przygody jednej wyobraĄni. O twórczości Zbigniewa Herberta - napisanej pod kierunkiem prof. Konrada Górskiego na UMK w r. 1970. Poeta nie krył wzruszenia i oświadczył, że to pierwsza praca magisterska o jego twórczości.
Najbardziej dynamiczne były pierwsze lata działalności Towarzystwa. W r. 1974 zorganizowano w świetlicy PFM – trwający od stycznia do maja – przegląd polskich filmów fabularnych z XXX -lecia PRL. Cotygodniowe projekcje filmów poprzedzone pogadanką. Wyświetlono ok 25 filmów fabularnych.
Chyba największe sukcesy miało Towarzystwo w r. 1975. Wówczas to w maju i czerwcu odbywała wspomniana wyżej wystawa. Była to wielka impreza i ważna. Towarzystwo razem z Pomorską Fabryką Mebli wraz z jej dyrektorem naczelnym Tadeuszem Pisarskim, z Cechem Rzemiosł Różnych; zorganizowało wielką wystawę w sali gimnastycznej ZSD, pn. 200 lat meblarstwa w Nowem . Z jednej strony miała ona charakter edukacyjny – starano się pokazać stare narzędzia, stare techniki i technologie. Poza tym rzemieślnicy i fabryka prezentowali aktualną produkcję; kolekcje mebli. Tej wystawie towarzyszyła druga – wystawa obrazów, intarsji pana Edwarda Kapłońskiego ze Żnina.
Po zakończeniu ekspozycji – zebrane eksponaty, narzędzia, tablice poglądowe zasiliły gabinety specjalistyczne szkoły zawodowej. Anegdoty zostawię na inną okazję.
Obie wystawy – otwierane przez ówczesne władze powiatowe – cieszyły się olbrzymim, jak na nasze warunki, powodzeniem. Zwiedzały ją poszczególne klasy chyba wszystkich szkół i wielu, wielu mieszkańców Nowego i nie tylko. O jej znaczeniu zaświadcza również fakt, że została utrwalona przez Polską Kronikę Filmową. I była pokazywana – ta impresja filmowa – w kinach całego kraju.
Może ktoś z czytelników Głosu Nowego ma swej kolekcji zdjęcia z tamtych wystaw? Może zechciałby je wypożyczyć dla ich skopiowania? Myślę, że warto to utrwalić.
Nie chciałbym kolorować przeszłości, ale za sprawą Towarzystwa z udziałem władz politycznych i samorządowych miasteczka były organizowane Dni Nowego. Brały w nich udział zakłady pracy, szkoły. To było święto kulturalne. Prezentacja dorobku szkół, świetlic, zespołów miejscowych.
Wielkim sentymentem wspominam biegi uliczne – wymyślone przez piszącego te słowa i Pawła Krauta. To była impreza!
W oknie wystawowym domu handlowego p. Witold Sękowski organizował wystawę nagród rzeczowych i fundatorów, dziś mówimy sponsorów, które mieli otrzymać zwycięzcy poszczególnych biegów. Meta i start były na placu Zamkowym a zawodnicy biegli wokół Rynku , Grudziądzką, Klasztorną na plac. Zresztą trasy były różne, wszystkie w środku miasteczka. Jak bieg uliczny, to uliczny.
Towarzystwo Miłośników m. Nowego nigdy formalnie nie zawiesiło, nie zakończyło swojej działalności. Po prostu przestało działać. Pamiętam – w stanie wojennym - na naradzie w urzędzie miejskim, w obecności komisarza wojskowego, sprzeciwiłem się, aby organizować kolejne Dni Nowego. Formalnie wycofałem Towarzystwo z organizowanych Dni Nowego w stanie wojennym. Wkrótce wyjechałem z Nowego (1983r) a stowarzyszenie się wykruszyło, Towarzystwo Miłośników m. Nowego umarło bezgłośnie.
Sądzę, że na razie starczy wspominków. Myślę, że czytelnicy Głosu zdobędą się na wspomnienia. Był taki czas, że bez gratyfikacji, bez zdobywania punktów do awansu zawodowego, nauczyciele nowscy, byli w awangardzie, byli na czele pochodu, byli przewodnikami.

P.S. Małe m w nazwie Towarzystwa to nie błąd – z tym małym m (= miasto), była oficjalna nazwa stowarzyszenia.

Biesowice, 8 paĄdziernika 2005 r.
Kazimierz Pamuła