Pożegnanie
Dodane przez kapa dnia Wrzesień 11 2011 19:13:08

Danka nie żyje – ta wiadomość zmroziła nas z początkiem września. Autorka Szneki z glancem, Pamiętnika Florentyny zyskała spore grono fanów, wiernych czytelników, wreszcie grupę portalowych przyjaciół.

    23121959 – jej nick był charakterystyczny więc przydał jej nowe miano: Ośmiocyfrowa. Szneka odeszła w ostatnim dniu wakacji, to jakby symboliczne, znak jakiś – a może tam nad chmurami szukano właśnie kronikarki, która sumiennie spisywałaby dzieje nowo przybyłych?

   Szneka nie żyje. Wielu znajomych odezwało się do mnie i mówiło: napisz coś, należy się jej. Więc piszę a idzie to, jak po grudzie. Nie dlatego, że nie mam co pisać. Odwrotnie tyle naraz ciśnie się słów, fraz, wspomnień, zadumań, że trudno przelać na portalowy papier.

   Poznaliśmy się, nawiązaliśmy korespondencję w r. 2008, po opublikowaniu na portalu Szneki z glancem; zaproponowałem jej druk w Głosie Nowego i tak się też stało. Podobnie jak wcześniej z Nowym życiem autorstwa Macieja Skalskiego, które to wspomnienia dodały jej odwagi dla spisania rodzinnych opowieści.

   Arek, IKA, sat, Mi-50, spica, slom, domino1583, gumiś 64  i wielu innych to grupa jej najwierniejszych czytelników. Pod koniec czerwca pożegnała się nami. (vide': http://miasto-nowe.com/articles.php?article_id=291&c_start=0   ) i choć zapewniała, że powstaną kolejne karty z pamiętnika Florentyny, to wiadomo było, że niechciany finał zbliża się bardzo szybko. Pozostały nam jej opowieści, jej zawsze mądre i wyważone komentarze.

    Młodsza ode mnie o pokolenie, mogła być moją uczennicą, maturzystką a była przyjacielem, nauczycielem. Nie spotkaliśmy się nigdy w tzw. realu. Byliśmy li tylko korespondencyjnymi albo inaczej wirtualnymi przyjaciółmi.

     Co nas połączyło?  Przypuszczam, bo nigdy o tym nie pisaliśmy, nie mówiliśmy, że miłość do gniazda rodzinnego, z którego wywodzą się nasze korzenie. Choć ona urodzona w Sopocie ( z dumą podkreślała swe członkostwo w SS = Stowarzyszenie Sopocian? Sopociaków – jak napisała) to dla niej Nowe, przedwojenne Nowe było gniazdem, z którego w świat wyruszyli jej bliscy. Tamto miasteczko z opowiadań  Gerci, Mamy przemieniało się w mit, baśń, które karmią każdą dziecięcą wyobraźnię i kształtują na całe życie. Stają się busolą, drogowskazem wytyczającym steczkę życia. Ona nie zboczyła z wytyczonego szlaku na milimetr, pomimo wszystko: awantur na portalu i w realnym świecie, choroby podstępnej.

    Żegnam Cię Ośmiocyfrowa i wybacz, że uchylę rąbka z naszej „rodzinnej” korespondencji. Niech mnie wujowi, choć staremu szwoleżerowi, co czasami do Nowego i do Was zaglądał, wolno będzie wkleić tu dwa teksty. Myślę, że uśmiechniesz się jak wówczas w roku Twego półwiecza.

            Pamiętam wszystko - Stasiulkowy stryj a Twój kompan

                                                                          Alfred Kapa z dundrem i rudym

 

Aneks:

1.Wiersz na 50 urodziny Ośmiocyfrowej

 

Niech to dunder świśnie....

jak światem jest świat

zwykle życzy się STO LAT!

Zauważ więc Ośmiocyfrowa,

że to dopiero życia połowa –

za chorobą się nie chowaj,

po prostu masz być zdrowa!

W dniu Twego święta od niechcenia

 składamy życzenia-marzenia:

abyś pióra nie łamała;

na portal zaglądała.

Florentynę wciąż hołubiła,

starego stryja Kapę polubiła.

Niech choróbska idą na Diabelce

albo może też pod Kielce -

bo lubimy ciebie wielce.

Niech cię wszystkie dundry świsną

do spotkania TU nad Wisłą....

 

2.Recenzja

 

Dla Szneki quasi-recenzja zbiorowym rozumkiem consortes wyrozumowana

 

Chwilami życie bywa znośne...- tak sądzi Florentyna pisząc swój Pamiętnik. Zapisuje to, co sprawia radość, daje zadowolenie, uwiecznia najbliższych i kochanych.  

Nieobca jest jej myśl, która kilkadziesiąt lat później zapisana zostanie przez poetkę z Krakowa. W czasach gdy żona urzędnika magistrackiego systematycznie notuje ważniejsze zdarzenia w miasteczku nad Mątawą – przyszła poetka jest podlotkiem uczęszczającym do szkoły powszechnej.  

Zaiste, przyjemnie czyta się relacje Florentyny, aż żal wielki ściska człeka (szczególnie dundra), że tak rzadko upublicznia ona swe memuary.

   Uroda życia dla Florentyny to nie tylko imprezy, zakupy, krąg znajomych – przede wszystkim Stasiulek!!!To on zajmuje miejsce centralne we wszechświecie autorki Pamiętnika. Wokół niego niczym planety, satelity, księżyce kręcą się sprawy, zdarzenia i całe życie Florentyny.

   Każdy czytelnik może mu pozazdrościć tak oddanej, tak ufnej towarzyszki życia, która bywa niekiedy ironiczną obserwatorką, ale wiernym, niezawodnym druhem – druhną jakby  rzekły feministki z XXI wieku.

   Współczesny czytelnik z pierwszej dekady dwudziestego pierwszego stulecia zrazu dostrzega tylko dawną ramotkę; jednak  wędrując z autorką  uliczkami miasteczka, stwierdza, że Florentyna pozwala mu zakończyć owo wędrowanie -  w poszukiwaniu straconego czasu – powodzeniem. Spostrzega nagle, że dzięki zapiskom  tym dotarł na drugi brzeg, nieomal w zaświaty; gdzie witają go dziadkowie, pradziadkowie, którzy byli już nierealni, zapomniani – teraz widzi ich w codziennych zajęciach, przyjemnostkach, imprezach.

   Chwilami życie bywa znośne.. tyle, że nie każdy potrafi to dostrzec, docenić i na tym poprzestać. Florentyna cieszy się każdą chwilą, drobnostką, nową suknią, wycieczką, koncertem w ogrodzie Borkowskiego. Tego nas ona uczy. Gdyby dzisiejsi czytelnicy byli pojętnymi uczniami, gdyby uwierzyli w proste prawdy Florentyny, wówczas i uśmiech, i szczęście, radość życia weźmiemy za towarzyszy.

     Ja tylko dodam warto czytać pożółkłe pamiętniki: Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci jak napisze ta sama poetka po dziesięcioleciach od zdarzeń utrwalonych przez żonę Stasiulka.

 

Ukłony dla obu autorek: Szneki Ośmiocyfrowej i dla Florentyny – niech tworzą, niech piszą a czytelnicy piszczeć będą z uciechy niczym rudy i dunder a nawet poważny kapa.

 

                                                          / Toruń, 10 września 2011 kapa /