Niezwykłe dzieje świętej figury
Dodane przez arek dnia Marzec 16 2011 20:39:21
Odnalazła się rzeźba przedstawiająca św. Wincentego a Paulo, stojąca przed wojną przy drodze z Osia do Nowego, a po agresji Hitlera wysadzona przez Niemców w powietrze. Henryk Porożyński z oskiego Caritasu, którego patronem jest ten święty, znalazł ją przypadkowo w Wybudowaniu pod Nowem podczas rozdawania paczek świątecznych.

Od samego początku agresji hitlerowskich Niemiec na Polskę okupant podejmował działania, które miały raz na zawsze wymazać ślady polskości na ziemiach na zachód od Wisły, szczególnie te położone na północy kraju. Tereny te w zamierzeniu przywódców nazistowskich miały być raz na zawsze włączone do Tysiącletniej Rzeszy. Działania okupanta nie były nastawione przy tym tylko na fizyczną eksterminację narodu polskiego i jego wysiedlenie z tych ziem. Niemcy dążyli też do tego, by nic na tych terenach nie przypominało śladów bytności polskiej kultury nierozerwalnie związanej też z Kościołem katolickim.

Wysadzali przydrożne figurki
W oczach Niemców ten katolicyzm jednoznacznie kojarzył się z Polakami i starali się oni niszczyć też wszelkie związane z tym wyznaniem obiekty, którymi były też przydrożne figurki, licznie stojące przy wjazdach do wsi. W Osiu po wkroczeniu wojsk niemieckich od razu rozpoczęło się wysadzanie materiałami wybuchowymi takich obiektów kultu, robili to zazwyczaj miejscowi volksdeutsche i zarazem członkowie Selbstschutzu, organizacji paramilitarnej, która jest odpowiedzialna za większość mordów dokonanych na polskich obywatelach w pierwszych miesiącach wojny. Starsi osianie pamiętają, że Niemcy figurek tych wysadzili sporo. Jedna z nich, przedstawiająca Chrystusa Króla, znajdowała się przy wjeździe do Osia od strony Tlenia. Wysadzono też figurki w pobliskim Żurze i Gródku. Z tym ostatnim miejscem związana jest pewna legenda, otóż podczas wysadzania figurki miał zginąć przypadkowo Niemiec, którego po eksplozji znaleziono w takiej samej pozycji, w jakiej była przedstawiona zniszczona figura. Niemcy wysadzili też figurę św. Wincentego a Paulo, założyciela zakonu szarytek, których zgromadzenie przed wojną znajdował się w Osiu. Postument ten postawiono najprawdopodobniej po I wojnie światowej na drodze z Osia do Nowego, niedaleko tak zwanego ?lotniska?. Po wojnie większość figur zniszczonych przez Niemców zrekonstruowano ze szczątków, jednak nie dotyczyło to figury św. Wincentego, której części zaginęły.

Święty jednak ocalał
Rzeźbę po kilkudziesięciu latach odnalazł zupełnie przypadkowo Henryk Porożyński, katecheta w Gimnazjum w Osiu i zarazem działacz Caritasu. Przed świętami Bożego Narodzenia w ubiegłym roku jak zwykle rozwoził paczki z Caritasu do najbardziej potrzebujących rodzin. Odwiedził też z posługą Wybudowanie pod Nowem, małą miejscowość znajdującą się właśnie przy drodze z Osia do Nowego. Tam w jednym z gospodarstw jego uwagę zwróciła bezgłowa kamienna figura, która stała w śniegu przy stodole. - Wydała mi się znajoma, choć nie od razu skojarzyłem, że przedstawia ona św. Wincentego a Paulo, patrona biednych i potrzebujących - mówi pan Henryk. - Zapytałem się państwa Gzelli, którzy tam mieszkali, skąd się tutaj znalazła, i oni powiedzieli, że stoi tutaj już kilkadziesiąt lat, a to za sprawą ich nieżyjących dziadków, którzy zabrali postument po wysadzeniu go przez Niemców z drogi. Pozwolili mi ją zabrać. Figura jest dość ciężka i trochę się namęczyłem, aby ją przetransportować do auta - dodaje.
W domu pan Henryk porównał figurę z obrazkami świętego Wincentego a Paulo. - Choć już wcześniej byłem przekonany, że chodzi właśnie o tego świętego, to po porównaniu nie miałem już wątpliwości - mówi. - To bardzo przedziwny zbieg okoliczności, że ja działając w organizacji, której patronem jest św. Wincenty, odnalazłem tą figurę, i to podczas rozwożenia paczek z Caritasu. Jestem człowiekiem głęboko wierzącym i uważam, że nic jednak nie dzieje się przypadkowo - dodaje.

Wróci na swoje miejsce?
Figura św. Wincentego, pomimo tego że ją wysadzono, o dziwo jest w bardzo dobrym stanie. - Przypuszczam, że materiały wybuchowe podłożono pod postument, który po eksplozji wyleciał w powietrze - mówi Porożyński. - Potem figura spadła na ziemię i wtedy musiała się jej oderwać głowa. Niemcom to wystarczyło. Reszta kamiennego postumentu jest jednak w dobrym stanie, nie ma nawet na nim po tylu latach żadnych większych ubytków i porów - dodaje.
Porożyński zastanawia się teraz, jak przywrócić figurę na należne jej miejsce, czyli postawić ją na drodze, tam gdzie stała dawniej. - Najpierw trzeba będzie zrekonstruować głowę i zrobić jakąś konserwację rzeźby - mówi pan Henryk. - Prawdę mówiąc nie wiem jak się do tego zabrać, rozmawiałem już z proboszczem parafii, która ma jednak pilniejsze potrzeby. Prosiłbym o kontakt osoby, które mają pomysł jak to zrobić i skąd wziąć na ten cel pieniądze. Szkoda by było, gdyby ta figura miała przeleżeć następne kilkadziesiąt lat w domu - dodaje.
Wójt gminy Osie uważa, że przywrócenie figurki na należne jej miejsce to ciekawy pomysł. - Jeśli pan Porożyński zgłosi się do nas z konkretną propozycją, to porozmawiamy o udzieleniu mu pomocy w zrealizowaniu tej inicjatywy - mówi Michał Grabski.

Sławomir Waszkiewicz