o zamordowaniu przez hitlerowców burmistrza Nowego i jego zastępcy
Dodane przez arek dnia Listopad 27 2009 23:46:24
Jesień 1939 roku tragicznym piętnem odznaczyła się w historii Nowego. Po wkroczeniu wojsk hitlerowskich rozpoczęły się aresztowania i egzekucje polskiej inteligencji, księży, przemysłowców – tych wszystkich, którzy swą działalnością szkodzili bądź mogli zaszkodzić okupantowi niemieckiemu. Niemiecka machina eksterminacyjna była dobrze zorganizowana i bardzo skuteczna. Już 5 września, mając na względzie toczące się jeszcze działania wojenne, władze niemieckie powołały oddziały pomocnicze policji (Heimatwehr), rekrutując je z miejscowej ludności pochodzenia niemieckiego. Kilka dni później powołano Selbstschutz – samoobronę. Organizacja ta miała chronić rodziny niemieckie mieszkające w Polsce do czasu całkowitej pacyfikacji Polski. Niemiecka „gorliwość” Dowódcą północnego pomorskiego okręgu Selbstschutzu został Rudolf von Alvensleden, podporządkowany szefowi Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Heinrichowi. Okręg podzielono na sześć inspektoratów, w tym piąty, obejmujący swym zasięgiem powiat świecki. Selbstschutz przejął i rozwinął działalność policji pomocniczej. Nowa organizacja szybko rozwijała się. Pod koniec września skupiała blisko 16 tys. członków, a w chwili likwidacji w listopadzie 1939 r. pomorski Selbstschutz liczył blisko 40 tys. Trzonem organizacji byli miejscowi Niemcy posiadający wiedzę o osobach, które swym zachowaniem umacniały polskość Pomorza, działały w polskich organizacjach patriotycznych czy paramilitarnych. Ich działalność nie ograniczała się tylko do selekcji i wskazywania winnych. Tworząc miejscowe oddziały, aresztowali, torturowali oraz mordowali Polaków. Gdzie spoczął burmistrz? Podobnie było i w Nowem. Już od pierwszych dni punktem zbornym dla aresztowanych Polaków było więzienie nowskiego sądu. Tam od września do października 1939 r. przetrzymywano, bito i maltretowano polskich aresztowanych. Z niego też pod koniec października 1939 r. wywieziono w kierunku Grupy około 40 osób na rozstrzelanie. Wśród nich znajdować się miał ostatni burmistrz Jan Kuchczyński wraz ze swym zastępcą mecenasem Bolesławem Główczewskim. Jednak to nie Grupa jest miejscem ostatecznego spoczynku, a prawdopodobnie okolice grudziądzkiej cytadeli. Jan Kuchczyński urodził się 7 lutego 1892 r. w Zawadzie. W latach 1920-21 pełnił funkcję burmistrza Szubina, a od 1921 do 1933 r. – Wągrowca. Burmistrzem Nowego został 14 listopada 1934 roku, a przysięgę burmistrzowską złożył 11 stycznia 1935 roku. Jego kadencja miała trwać do 31 marca1940 r. Burmistrz na medal Obejmując funkcję burmistrza Nowego, Jan Kuchczyński, musiał zmierzyć się z ciężką sytuacją finansową miasta i istniejących w nim firm. Związane to było bezpośrednio z ekonomiczną i polityczną sytuacją w kraju. Produkcja nowskich fabryk mebli skierowana była głównie na eksport – do Niemiec oraz Wolnego Miasta Gdańska. Polityczne napięcia na linii Warszawa – Berlin i ograniczenia eksportowe, niejednokrotnie powodowały wegetację nowskich przedsiębiorstw. Aby przeciwdziałać tej sytuacji, dwukrotnie burmistrz Kuchczyński wraz z cechem meblarskim, organizował wystawy meblowe w 1938 i 1939 r. W 1939 r. został spłacony ostatni miejski dług, zaciągnięty jeszcze w czasach pruskich. W tym też roku Kuchczyński doprowadził do ugody pomiędzy miastem a poprzednim burmistrzem Władysławem Jabłońskim. Za swe zasługi na polu samorządowym Jan Kuchczyński otrzymał w 1938 roku, z nadania wojewody pomorskiego, Brązowy Medal za Długoletnią Służbę. Okrutny los Niemcy aresztowali Kuchczyńskiego 26 września 1939 r. w nowskim magistracie. Żona burmistrza tak wspominała tamtą sytuację: ”Aresztowali mego męża dwaj miejscowi Niemcy Korgol i Grundberg. Kupiec, drugi fabrykant mebli i zaprowadzili do więzienia. Stamtąd go gestapo zabrało do Grudziądza do więzienia. W więzieniu przebywał trzy tygodnie wraz z aresztantem Główczewskim w jednej celi. W przekazanym nam więziennym grypsie donosił o biciu, głodzeniu i śledztwie. Po około trzech tygodniach mojego męża wraz z kilkoma innymi wywieziono na grudziądzką cytadelę i tam rozstrzelano”. Podobny los spotkał zastępcę burmistrza, wymienionego już mecenasa Bolesława Główczyńskiego. Urodził się on 2 września 1906 r. Był aktywnym członkiem Polskiego Związku Zachodniego, od września 1938 r. pełnił funkcję zastępcy burmistrza Nowego. Aresztowany został 27 września 1939 r. przez członków miejscowego Selbstschutzu – Hunsdorfa, Dombrowskiego, Olszewskiego i Kruegera, w towarzystwie funkcjonariuszy gestapo z Grudziądza. Aresztowanego przewieziono wraz z burmistrzem Kuchczyńskim do więzienia w Grudziądzu i stracono na cytadeli przed końcem 1939 r. Los, który spotkał wspomnianych ludzi, był nadzwyczaj okrutny. Swe losy połączyli z niedużym miastem, jakim jest Nowe, pracowali, by miasto dobrze funkcjonowało, a śmierć zgotowali im poniekąd niemieccy mieszkańcy miasta.

Zbigniew Lorkowski



Komentarze
Mi-50 dnia listopad 28 2009 11:12:24
Przede wszystkim wielkie dzięki dla Pana Lorkowskiego za to, co robi dla utrwalenia historii Nowego.
W artykule pojawiły się nazwiska mieszkańców Nowego, biorących udział w aresztowaniu zastępcy burmistrza, Bolesława Główczewskiego. Oprócz wdzięcznie brzmiących niemieckich nazwisk: Olszewski i Dombrowski pojawiły się nazwiska Hunsdorfa i Kruegera.
Hunsdorfów, jak już się kiedyś dowiedziałem od IKI, było w Nowem kilku. Niewykluczone, że ten własnie, miał na Kościuszki, na przeciwko młyna, warsztat produkcji mebli.
Ale ciekawsza dla mnie jest postać Kruegera, który przyjaźnił się, w latach dwudziestych, z moim dziadkiem, Izydorem Skalskim, właścicielem młyna. Wydawało się, że jest lojalnym Polakiem, pochodzenia niemieckiego. Nazywał się Otto Krueger i jestem pewien, że chodzi o niego, a nie o jego, wówczas około dwudziestoletniego syna Georga.
W 1939 roku młynem zarządzała Adela Świdzińska, siostra mojej babci. Kiedy wybuchła wojna Adelę, podobnie jak wielu innych, aresztowano. Po kilku dniach została wypuszczona. Zgłosił się wtedy do niej Otto Krueger i ostrzegł ją, że jeżeli natychmiast dyskretnie nie wyniesie się z Nowego, będzie ponownie aresztowana. Adela wyjechała, a Krueger został mianowany przez hitlerowców truhanderem (czyli kimś w rodzaju komisarza, zarządcy) młyna. Wkrótce podpisał w Sopocie u notariusza akt przejęcia młyna, już jako swoją własność.
Otto Krueger przez tyle lat skrywał swoje nazistowskie poglądy, aby z momentem wybuchu wojny rozkwitła w całej krasie jego prawdziwa natura.
czarny0306 dnia listopad 28 2009 16:28:38
Nasuwa się tu inny obraz postaci Ottona.. Czy rzeczywiście skrywał swoje nazistowskie poglądy przez tyle lat? Może nie do końca. Jak pisałeś
ostrzegł ją, że jeżeli natychmiast dyskretnie nie wyniesie się z Nowego, będzie ponownie aresztowana.
Ostrzegł! Zrobił to! Czy specjalnie dla korzyści majątkowych po nastu latach przyjaźni? Czy może jako Niemiec zostaje pozbawiony uprawnień do przyjaźni z polakami w myśl nazistowskiej idei? Cóż...może jako człowiek, który chciał przeżyć i być patriotą na swój sposób dokonał takiego wyboru... A potem się potoczyło...
Jeśli był przyjacielem " na zawsze" wypadałoby oddać młyn właścicielowi... ale dalszej historii nie znam..
To są moje domysłysmiley
Mi-50 dnia listopad 28 2009 19:17:01
Czarny, trafiłeś w sedno sprawy, bo do końca nie wiem, czy Otto nie uratował Adeli przed podzieleniem losu burmistrza i jego zastępcy. Nigdy się nie dowiem czym się kierował. Może był dobrym człowiekiem. Transakcja notarialna została unieważniona z zakończeniem działań wojennych. A zaraz potem młyn został upaństwowiony. Co się działo z Otto Kruegerem, czy przeżył wojnę, nie mam pojęcia.
gumis64 dnia grudzień 04 2009 20:44:58
Podstawa źródła na jakich się pracowało.
Mi-50 dnia grudzień 05 2009 11:48:42
Źródła znajdziesz w Czasie Świecia z 30.10.2009
IKA dnia grudzień 06 2009 15:42:16
Kolejny ciekawy i wnoszący sporo nowych faktów historycznych artykuł. Dziękuję autorowi oraz Mi-50, który znowu "wygrzebał" co nieco interesujących wspomnień smiley
Czasami zastanawiam się, jak potoczyłyby się losy naszego miasta, gdyby nie wybuchła wojna. Mieliśmy wspaniałego burmistrza, który prawdopodobnie pozostałby na swoim stanowisku kolejną kadencję, mieliśmy wielu innych wspaniałych ludzi, którzy w rożny sposób przyczyniali się do rozwoju miasta. Wojna zabrała nam wielu z nich, odebrała szanse, zniszczyła prawie w połowie miasto, odmieniła życie i psychikę tych mieszkańców, którzy przeżyli ten okrutny okres. Czy ci ludzie potrafili później w pełni ufać sąsiadowi, znajomym? Zapewne na zawsze pozostała w każdym z nich podejrzliwość, nieufność i ostrożność.
Nigdy nie potrafiłam zrozumieć i już na pewno nie zrozumiem tego, jak to mogło się stać, że dobry sąsiad, kolega, przyjaciel nagle stał się wrogiem, wydawał na śmierć lub sam zabijał... Najbardziej bolesne było to, że wśród tych ludzi byli rodacy, którzy nie tylko zdradzili sąsiadów, znajomych, ale też swoja ojczyznę...
Boję się pomyśleć o tym, co by było, gdyby teraz wybuchła podobna wojna, w czasach, w których jeden jest drugiemu wilkiem, co nawet można (niestety) zauważyć na tym portalu...
sat dnia grudzień 12 2009 21:16:56
Odnalazłem newsa nadanego kiedyś przez mchrisa.
http://miasto-nowe.com/readarticle.php?article_id=30

wspomina, że jego ojciec też został ostrzeżony 15 minut przed aresztowaniem "...przez jednego z Niemców/tych dobrych/ .."