Marzec 29 2024 07:31:14
Nawigacja
· Strona Główna
· Artykuły
· Download
· Forum
· Galeria
· Kontakt
· Szukaj
Szneka z glancem czyli wspomnienia babci Wańdzi odcinek IV
Pierwsze lata powojenne w Nowem były trudne dla wszystkich mieszkańców. Miasteczko dotąd czyste, zadbane i pachnące porządkiem zmieniło swoje oblicze. Ruiny spalonych domów straszyły swoją obecnością w wielu miejscach. Było biednie i smutno, z czasem jednak powoli życie wracało do normalności.

- Kiedyś postanowiłam rozśmieszyć mamę i Gercię. Wraz z koleżanką ubrałyśmy się w otrzymane tego dnia rzeczy z paczki UNRRY: na ramiona zarzuciłam ciepły, brązowy, watowany płaszcz a na głowę założyłam wełnianą, strasznie kolorową i krzykliwą chustę. W jednej ręce trzymałam puszkę wołowiny a w drugiej ściskałam sporą torbę z kwaskiem cytrynowym. Koleżanka wyglądała podobnie. Tak przebrane weszłyśmy do pokoju i grubym, dosadnym głosem z amerykańskim akcentem oznajmiłyśmy, że przysyła nas ciotka UNRRA w odwiedziny…..


Miasteczko powoli i konsekwentnie zaczęło podnosić się ze zniszczeń, niektóre obiekty znikały całkowicie a na ich miejscy pojawiały się nowe. I tak na miejscu uroczego parku Piłsudskiego stanął cmentarz żołnierzy radzieckich. Dla Nowian niezrozumiała była jednak decyzja pozostawienia w tym miejscu fontanny parkowej. Zastanawiano się czy cmentarz nie jest miejscem tymczasowego tylko pochówku a park w przyszłości znów będzie stał w tym samym miejscu. Powszednim widokiem były przejeżdżające przez ulice furmanki z gruzem. Najbardziej chodliwym towarem stały się farby, pędzle i wiadra. Bronia, tak jak i inni mieszkańcy, uczestniczyła w tych przemianach. Każdego dnia, po 6-8 godzin stała na zgliszczach domu na ulicy Kolejowej i systematycznie dokonywała odgruzowywania budynku.

- Każdą cegłę oglądałam kilka razy. Zastanawiałam się, czy nadaje się do odbudowy, czy też tylko do wyrzucenia. Te, które nadawały się do ponownego użycia, starannie odkładałam na bok. Powoli rosły równo ułożone sterty cegieł, aż w końcu udało dotrzeć się do piwnic. Na szczęście nie były mocno uszkodzone. Wiedziałam już, że na fundamentach starego domu powinien powstać nowy budynek – opowiadała nam Bronia po latach.

Budowa nowego domu nie była sprawą prostą ani łatwą. Bronia sprzedała resztki przedwojennej biżuterii i garstkę ocalałych antyków.

Gercia znalazła pracę jako ekspedientka w sklepie, początkowo spożywczym, później tekstylnym. Zarabiała niewiele, ale każdy grosz był dla nich ważny. Nocami szyła na maszynie prześcieradła i poszwy. Odsprzedawała je okolicznym rolnikom, a zarobione pieniądze oddawała Broni. Po pracy w sklepie, kiedy tylko pogoda dopisywała, biegła na gruzy domu i razem z wynajętymi robotnikami, Bronią i siostrą pracowała przy rozbiórce.

W 1946 roku Wanda rozpoczęła pracę biurową w powstałych Państwowych Zjednoczonych Zakładach Stolarskich. Dyrektorem zakładów był pan Henryk Gasparski, którego Wanda wspominała bardzo ciepło i życzliwie.


Wanda z koleżankami z zakładów stolarskich


Zakłady w Nowem w jakiś czas później podlegać zaczęły Zjednoczeniu Przemysłu Drzewnego Okręgu Północnego w Gdańsku-Wrzeszczu. Stamtąd oddelegowany został do pracy w Nowem młody 27-letni wdowiec Zygmunt. Wysoki, ciemny blondyn o AK-owskiej przeszłości spodobał się Wandzie. Wspólne spacery i długie rozmowy przerodziły się w głębsze uczucie. W wiosenny, kwietniowy wieczór 1949 roku Zygmunt z bukietem tulipanów przyklęknął przed Wandą na plantach i poprosił ją o rękę. W miesiąc później odbył się skromny ślub w nowskiej farze.


Zdjęcie ślubne


Wesele było ciche i mało wystawne. Sami najbliżsi i przyjaciele rodziny zebrali się na kolacji w wynajmowanym mieszkaniu. Ciepły, majowy dzień i otwarte okna pozwalały przechodniom słyszeć głosy weselników. Zygmunt opowiadał gościom, że w porcie gdyńskim pracował przy obsłudze statków, które na swój pokład ładowały broń do Chin. Nie minęło pół godziny, jak do mieszkania wkroczyli funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa.

- Ja, w welonie i w ślubnej sukni, cała szczęśliwa i radosna, dowiaduję się, że Zygmunt ma zostać natychmiast aresztowany – wspominała Wanda. Zarzut: szkalowanie polskiej władzy ludowej i rozpowszechnianie fałszywych pogłosek. Któryś z przechodniów usłyszał o czym mówimy i musiał pobiec z donosem na posterunek UB. Zygmunt po krótkim przesłuchaniu w nowskim UB został przewieziony do więzienia w Świeciu. Tam spędził miesiąc, zanim prokurator skierował sprawę do Sądu Karnego, który wydał wyrok: 6 miesięcy więzienia za działanie na niekorzyść polskiego ludowego państwa… Wiadomość o tym rozeszła się lotem błyskawicy po mieście. Nie mogłam dojść do siebie, rodziły się plotki o rzekomym arsenale broni i amunicji znalezionej w wynajmowanym mieszkaniu. Było mi bardzo ciężko, raz w miesiącu jechałam na widzenie z mężem do więzienia w Świeciu. Na szczęście obok tych, którzy nie ukrywali, że cieszy ich nasza tragedia, znaleźli się też ludzie życzliwi: dyrektor Gasparski, który wstawiał się u władz za Zygmuntem; spokojna i poczciwa Bronia Kocemba, która ze mną pracowała w tym czasie w zakładach stolarskich. Mama i Gercia pomagały mi znieść ból, jak tylko potrafiły. W końcu, w styczniu 1950 roku wypuszczono Zygmunta na wolność i razem wyjechaliśmy do Sopotu, gdzie czekało na nas mieszkanie. Od tego czasu do Nowego wracałam już tylko raz, dwa razy do roku, ale dzięki listom od Gerci miałam wiadomości o moim mieście. Wiesz, bo Nowe jest jak szneka z glancem, zawsze smakuje.

Wandzia powtarzała to często, aż do swojej śmierci w 2003 roku.


Na spacerze z wnukiem – 1953 r.


Tymczasem, życie w Nowem toczyło się nadal. Mijały lata.

Bronia odgruzowała całkowicie i uporządkowała teren po spalonym domu. Plan architektoniczny nowego budynku nie podobał się jej. Nie mogła jednak wybrzydzać, bo w tym czasie obowiązywał tylko taki właśnie projekt i tylko on został zaakceptowany przez władze.

W końcu, po 15 latach ciężkiej pracy i wyrzeczeń stanął nowy dom. Piwnice domu były pozostałością po przedwojennym budynku. Brak środków finansowych zmusił Bronię do odstąpienia połowy gruntu i domu nowym właścicielom – rodzinie państwa Sworowskich, która wkrótce otworzyła tam zakład tapicerski.

Dom przez długie lata był nieotynkowany i z łatwością można było rozróżnić, które cegły pochodziły z przedwojennego budynku. Na podwórzu znajdowały się szopa, podwozówka i budyneczek pralni.


Nieotynkowany dom


Na rogu posesji znajdował się ogród. Jego umiejscowienie spodobało się ówczesnym władzom. Początkowo urzędnicy napomykali tylko, że miejsce jest wprost znakomite na postawienie pomnika. Jakiego pomnika? Jeszcze nie wiedzieli, ale idea według nich była przednia. Już wkrótce odwiedziła Bronię delegacja miejscowych notabli z przedstawicielami władz partyjnych na czele. Poinformowano ją, że właśnie sprecyzowano projekt pomnika: w miejscu ogrodu ma stanąć wspaniałe, ogromne popiersie wielkiego Lenina albo Dzierżyńskiego, no w ostateczności mógłby to być pomnik ku czci klasy robotniczej.

- I rozumiecie obywatelko, w sercu miasta, tuż przy głównej, przelotowej trasie będzie pomnik, będą warty, będą znicze i kwiaty. Możemy wam tylko pozazdrościć tak pięknego widoku. Liczymy na waszą obywatelską postawę w tym temacie…

Argumentacja władz nie przekonała Broni. Jak zawsze liczyła tylko na siebie. Następnego dnia znajomy rolnik z Bochlina zabronował ziemię w ogrodzie i zasadził ziemniaki. Co jakiś czas kolejni urzędnicy nachodzili dom przy ulicy Kolejowej i powracali do tematu pomnika.

- Panowie rozumieją, te ziemniaki są nam potrzebne, jestem stara i schorowana, wdowia renta nie jest duża, a córka nie zarabia wiele. Na naszym płocie panowie sami powiesili transparent, że budujecie socjalizm wysiłkiem całkiem narodu i ja się z tym zgadzam: wiele wysiłku kosztuje nas pozbycie się tej stonki ziemniaczanej, zresztą nasłanej przez imperialistów - tłumaczyła wtedy sprytnie Bronia. Miała dużo szczęścia, bo projekt upadł wraz z odejściem ze stanowiska sekretarza partii. Miejsce na rogu ulicy powoli zaczęło stawać się ogrodem: zniknęły ziemniaki, zasadzono róże i ozdobne krzewy, wkrótce postawiono metalowy płot.

Bronia, pomimo upływających lat była dziarska i żwawa. Jedynym lekarstwem, które od czasu do czasu zażywała, były krople walerianowe. Wszystkie lekarstwa przepisywane przez lekarzy, i owszem, zostawały skrupulatnie realizowane przez Gercię w aptece u pani Marszałłowej. Bronia zazwyczaj uśmiechała się na widok przyniesionych medykamentów i umieszczała je w wielkim pudle wraz z komentarzem

- Lekarz chce żyć, aptekarz chce żyć i ja chcę żyć, dlatego żadnych leków nie będę brała.

Każdego 1 maja, no chyba że święto przypadało w niedzielę, Gercia wstawała wcześnie rano. Rozpalała ogień w budyneczku pralni i rozpoczynała wielkie pranie. Około godziny dziesiątej podwórze zapełniały równo rozwieszone na sznurach białe prześcieradła, powłoki i obrusy. Wszystko pięknie i malowniczo furkotało na lekkim wietrze. Takiego widoku nie mogli przeoczyć przedstawiciele władz. Następnego dnia w mieszkaniu składał wizytę milicjant i pytał służbowo dlaczego właśnie w dzień pochodów klasy robotniczej obywatelka Pilarska urządza pranie.

Obie z córką bardzo szanujemy święto pracy i właśnie pracą czcimy ten dzień – tłumaczyła Bronia.

- Dlaczego akurat w tym dniu jest robione pranie? Córka pracuje, a ja jestem starą, schorowaną kobietą i potrzebuję częstej zmiany bielizny pościelowej. O proszę, ile mam lekarstw – i tu Bronia wyciągała wspomniane spore pudło z medykamentami…

Zazwyczaj kończyło się na upomnieniu ustnym władzy ludowej lub niewielkiej grzywnie. I każdego roku ta sama historia powtarzała się od początku…

Gercia rozpoczęła pracę w Domu Towarowym, na stoisku z metrażem. Pracowała tam aż do czasu emerytury. Lubiła swoja pracę i chętnie o niej opowiadała:

- Wystawy okienne to dzieło pana Sękowskiego, który zawsze starannie je przygotowuje, a pani Ula Kurkowa, która ze mną pracuje na stoisku to taki dobry człowiek. Lubię pomagać ludziom przy doborze materiału na kostium czy płaszcz. Zawsze przyglądam im się i staram się wybrać to, w czym czuliby się najlepiej.


Gercia w pracy - Dom Towarowy


Po pracy w sklepie, zazwyczaj zabierała się do kolejnych obowiązków, tym razem w domu.

Ogromne podwórze w każdy piątek musiało zostać pozbawione chwastów za pomocą małej haczki, a następnie posypane piaskiem znad Wisły przywiezionym przez wozaków. Butelki po winie, które podrzucali w krzaki drobni pijaczkowie, musiały zostać starannie umyte, oczyszczone i zaniesione do punktu skupu. Ogród miał być wygrabiony i podlany. Wnętrze domu musiało zawsze lśnić czystością, tak aby można było nawet jeść z podłogi, jak zazwyczaj mawiała Bronia. W piwnicy na równych regałach stały niezliczone ilości przygotowywanych przez Gercię weków z mięsem, warzywami i owocami, dżemów i konfitur. Niedzielną tradycją było również ciemne piwo przygotowywane przez nią własnoręcznie. Jej kuchnia nie miała sobie równych, nie na darmo ukończyła szkołę gospodarstwa domowego. Pomimo ogromnej ilości obowiązków i pracy zawsze była pogodna i uśmiechnięta. Nigdy nie powiedziała o kimkolwiek nic złego, nigdy nie widziano jej krzyczącej czy zagniewanej. Zawsze nienagannie ubrana powtarzała, że wychodząc nawet na podwórze ze śmieciami należy wyglądać czysto i schludnie. Wspaniała ciocia Gercia, pewno nawet teraz, kiedy siedzi z aniołami w chmurach jest uśmiechnięta, opanowana i zadbana…


Spotkanie Gerci z przyjaciółkami


Najgorsze i przerażające były jednak dla Gerci burze.

- Kiedy burza od fryty spotyka się z burzą od Grudziądza, to tylko należy modlić się – powtarzała.

W czasie wojny Niemcy dokonali remontu ulicy Kolejowej i podnieśli trochę jej wysokość poprzez nałożenie kostki brukowej. Od tego czasu w trakcie burz piwnice domu były kompletnie zalewane. Gercia zakładala gumowy kapok, do ręki wkładała widły i wychodziła na ulicę. Widłami przepychała okienka od ścieków ulicznych, po to by woda nie mogła wedrzeć się do piwnic. Bronia stawała wtedy w oknie z gromnicą i modliła się o to, aby burza jak najszybciej przeszła. Często bywały takie dni, że z piwnicy po gwałtownej burzy i deszczach konieczne było wyniesienie nawet 1000 wiader wody…

Na początku lat siedemdziesiątych dom w końcu otynkowano. Bronia mogła wreszcie powiedzieć, że dom po 25 latach od zakończenia wojny, jest w końcu całkowicie wykończony. I radość byłaby pełna, gdyby nie fakt, że w myśl obowiązujących wtedy przepisów władze dokwaterowały i nakazać im przyjąć do jednego z pokojów obcą im rodzinę. Trwało kilka lat, zanim sublokatorzy przenieśli się do bloku na nowym osiedlu. – Na szczęście to byli mili i porządni ludzie, którzy nawet po wyprowadzce przychodzili nas odwiedzić - opowiadała Bronia.


Aktualny widok domu


Pomimo upływu lat Bronia wciąż była bardzo sprawna intelektualnie. Z zapałem czytała prenumerowaną prasę: Politykę, Zorzę i gazety codzienne Kurierek jak mawiała, czyli Kurier Polski i Gazetę Pomorską. Doskonale orientowała się w polityce i gospodarce. Lubiła o tym długo rozmawiać z odwiedzającą ją panią Wiesią Wojnowską, dawną właścicielką majątku Kończyce czy też z Janką Bednarz, córką nowskich księgarzy, która przyjeżdżała do Nowego na groby rodziców.

Każdego dnia schodziła do budyneczku pralni, który znajdował się na podwórzu. Tam zasiadała na krzesełku i czytała prasę. Podwórze było spore, więc bardzo często zatrzymywały się tam furmanki i bryczki mieszkańców Bochlina, Kozielca i innych pobliskich wsi, którzy przyjeżdżali do Nowego na zakupy lub do kościoła. Zostawiano także rowery i motory. Bronia z każdym zawsze rozmawiała. Znała każdego pozostawiającego swój pojazd. Wypytywała o zboże na polach, zdrowie, o to jak uczą się dzieci, wiedziała co komu dolega. Ludzie chętnie przysiadali na ławeczce znajdującej się w środku budyneczku i wciągali się w rozmowę. Ławeczka była bardzo wygodna i miała swoją historię - pochodziła z przedwojennego parku Piłsudskiego. Wiele razy Bronia podsuwała ludziom jakiś pomysł na rozwiązanie problemów, a oni traktowali ją jak dobrego znajomego. Co niektórzy wrzucali także do pudełka jakieś drobne monety jako opłatę za postojowe. Tak zebrane pieniądze Bronia wkładała każdej niedzieli do skarbony Św. Antoniego...


Bronia na ławeczce przed pralnią


Życie jednak nie trwa wiecznie. W styczniowy wieczór Bronia zawołała córkę do siebie i powiedziała:

- Gerciu, czuję że już pora na mnie. Nie płacz, bo to nic nie pomoże, lepiej odmówmy razem różaniec.

Po modlitwie Bronia usiadła w fotelu, uśmiechnęła się lekko i spuściła głowę. I w tym momencie przestało bić Jej serce. Odeszła spokojnie i godnie w wieku 93 lat …

Gercia nie potrafiła pogodzić się ze śmiercią matki, zaczęły się kłopoty ze zdrowiem. Lekarze nie potrafili dociec, co jest tego przyczyną. Dopiero, po długim czasie któryś z nich powiedział, że to tęsknota. I tak też było: Gercia zmarła z tęsknoty za matką w trzy lata później. Miała wtedy 69 lat.

Dziś dom na ulicy Kolejowej ma już nowego właściciela…….

Tomasz, Bronia i Gercia spoczywają w jednym grobowcu na cmentarzu w Nowem, ich miejscu na ziemi.




Miejsce spoczynku rodziny Pilarkich


I to koniec opowieści o losach pewnej zwykłej rodziny. Dzieje ich życia splatały się z historią miasta. Śmiali się, płakali, pracowali i kochali właśnie w tym miejscu i to Nowe było dla nich najważniejsze.


Tomasz, Bronia, Gercia i Wandzia Pilarscy – mieszkańcy Nowego


Jeśli uda Wam odnaleźć grób rodziny Pilarskich, to pomyślcie o nich z sympatią, bo Nowe jest jak szneka z glancem – zawsze smakuje.

KONIEC

© Danuta Nowak, Sopot 2008
Komentarze
#11 | domino1583 dnia styczeń 30 2010 19:12:04
Kochani nic dodać nic ująć, wasze komentarze przedstawiły wszystko co najważniejsze w historii rodziny Pilarskich.Nie będę się rozpisywał o tragediach i przeżyciach wojennych i o ciężkiej pracy opisywanych bohaterów w czasach powojennych,którzy ciężką pracą dążyli do wyznaczonego celu.Powiedział bym Bóg honor i ojczyzna oraz ciężka praca,później dają efekty i satysfakcję.Nowe jest jak szneka z glancem lub bombonierka i kto to pokosztował zawsze przyzna rację,że tak jest. Jnka twój komentarz jakże trafny porusza aspekty przez lata przemilczane i najbardziej mi się spodobał.Polecam Ci również jeśli nie czytałaś,historię Babci Marty i jej rodziny,który także jest perełką na naszym portalu.Pozdrawiam.WinkWink
#12 | inka dnia styczeń 31 2010 18:28:22
Dzięki domino, własnie zasiadam do lektury o historii Babci Marty. Pozdrawiam również
#13 | domino1583 dnia marzec 28 2012 14:31:36
Jeszcze raz przeczytałem wspomnienia babci Wandzi i dalej jestem pod wielkim wrażeniem tej wzruszającej opowieści.Ta historia rodziny Państwa Pilarskich jest wielką perłą na tym portalu.Będąc dzieckiem często chodziłem do domu towarowego i ja także dobrze pamiętam panią Gercię gdzie na 1 piętrze pracowała na stoisku z materiałami,pamiętam również jej mamę panią Bronię.Szneka z glancem na zawsze zostanie w naszej pamięci jak i autorka która dla nas spisała tą historię.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się, żeby móc zagłosować.

Świetne! Świetne! 100% [4 głosów]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [Brak oceny]
Dobre Dobre 0% [Brak oceny]
Średnie Średnie 0% [Brak oceny]
Słabe Słabe 0% [Brak oceny]
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować lub nie masz konta?
Skontaktuj się z administratorem portalu - admin@miasto-nowe.com
Losowa Fotka
Ostatnie komentarze
News
Dziękuję i wzajemnie ż...
Wzajemnie Arku. Tym sz...
12 października ukaże ...
Dziesięć lat... Aż tru...
Tak jak pisze kapa - z...
Artykuły
Uzypełnienie, [url]htt...
ciekawy materiał dotyc...
[img]https://bi.im-g.p...
58Wiktoria prosze: [ur...
Arek, masz jakiś link ...
Informacja do 58Wiktor...
Dodatkowa informacja d...
Bies, masz może zdjęci...
Tak, została część bud...
Super, dziękuję. Coś n...
Fotogaleria
Poniżej link do wspomn...
Wystawa została zorgan...
Dzieki za kolejne info...
Na wystawie w zamku je...
Obecnie to juz history...
Dziękuję za informację.
Kapa daj namiar mniej ...
Nawet tyle nie zostało...
Piękne czasy, piękne m...
Portal ma się dobrze, ...
[i]Kurier Bydgoski 03-...
Kolejna publikacja z n...
[i]"Zakłada się park m...
Musi byc to gdzies udo...
Ciekawe ile osób otrzy...
Ile drzew rosło w tamt...
Ciekawy i rzetelny art...
R.I.P. (*) (*) (*)
Piękny motocykl : [url...
chyba tak ;)
Ostatnie artykuły
· Przyjaciel 1900 - 1901
· Fragmenty książki El...
· Przyjaciel 1899
· Przyjaciel 1897 - 1898
· Przyjaciel 1896
Ostatnio na forum
Najnowsze tematy
· Artykul "Utracona pr...
· Co z tym Neuenburgie...
· Rodzina Stasiewskich
· Wszelkie info o lini...
· Młynarz z Nowego Fra...
Najciekawsze tematy
Brak tematów na forum
Ostatnio dodane zdjęcia

Nadanie imienia sali...

...a swego nie znacie.

Stary cmentarz

Bar Sambor

Po schodach w górę i...

Blacharz i Mistrz de...

Katastrofa samochodo...

Nowe - ośrodek przem...

Targi Meblowe w Nowe...

Otwarcie Targów Mebl...

W królestwie stolarz...

Organizatorzy Targów...

Targi Meblowe w Nowem

Katastrofa samochodo...

Z uroczystości 3- ma...

W Persie 30 XI 2019

Bzowo Restauracja M....

Planty zimą

Piękna niedziela w N...

Piękna uroczystość n...

W przyszłym roku tar...

W pomorskiej stolicy...

Królewstwo meblarzy ...

Jubileusz zasłużoneg...

Cenny zabytek histor...

Grupa członków Stron...

Sambor I gdański

Z WĘDRÓWEK PO POMORZ...

Wycieczka parowcem C...

Niespodzianka
Wygenerowano w sekund: 0.36 - 33 zapytań MySQL 16,000,933 unikalnych wizyt